Firma Zborała Nowy Tomyśl, Bartosz Zborała

Firma Zborała Nowy Tomyśl, Bartosz Zborała

Uratowała nas kobieca intuicja

Pamiętam czasy, gdy serwis działał w oparciu o notatki, które wkładało się do skrzyneczki, a potem rozkładało na biurku, żeby przydzielić zadania technikom. Fakturę wystawiał technik u klienta na samokopiujących drukach.

A potem, w 2004 r. trafiliśmy na Menadżera Serwisu, który zdecydowanie usystematyzował nam pracę. Trochę czasu zajęło, co prawda, uzupełnienie bazy, ale późniejsza praca z programem wynagrodziła nam to z nawiązką.

 

 

Minęło 10 lat. Firma się rozrosła. Do branży kopiarkowej w naszej firmie dołączyła klimatyzacyjna. Odczuliśmy potrzebę wprowadzenia zintegrowanego systemu do zarządzania firmą, spinającego serwis, magazyn, sprzedaż obu branż.
Trafiliśmy na program, mocno w tamtym czasie reklamowany, który dawał wielkie obietnice. Na spotkaniach handlowych mówiono nam, że da się spełnić wszystkie nasze wymagania i zaimportować 100% danych z Menadżera Serwisu. Nie wszystkie dane klimatyzacji dawało się wprowadzać, ale dopiero ruszaliśmy z tą branżą. Stwierdziliśmy, że sobie poradzimy. Podjęliśmy więc decyzję, żeby z dobrego programu przejść na jeszcze lepszy. Byliśmy zdecydowani rzucić Menadżera w kąt, ale tutaj odezwał się nasz firmowy pierwiastek kobiecy. I to doświadczenie i przezorność koordynatorki serwisu oraz księgowej spowodowały, że zachowaliśmy i uzupełnialiśmy bazę na MS, kosztem czasu przy podwójnym wprowadzaniu danych. I tak zostało.

Na szczęście.

Bo wkrótce zaczęły się problemy. Mimo obietnic, że całą bazę da się łatwo zaimportować, okazało się, że udało się to zaledwie w przypadku 50%. Nie dało się też wprowadzać wszystkich potrzebnych nam danych, jak choćby numerów seryjnych. Wyskakiwały błędy przy stanach liczników: okazywało się, że wcześniej wprowadzane wartości były wyższe od aktualnych. Wyjątkowo trudne i skomplikowane było w tym programie wystawianie korekt. Do tego dochodziły ogromne problemy komunikacyjne z twórcami oprogramowania.

Ciągle słyszeliśmy, że w firmie pracuje sztab programistów. Co z tego, skoro ten sztab wyraźnie nie chciał z nami współpracować? Kiedy dzwoniliśmy z jakimś problemem albo potrzebą, zawsze słyszeliśmy, że jesteśmy pierwsi w Polsce. Nikt inny nie ma problemu, tylko my? Na 20 punktów z listy naszych potrzeb, sztab programistów rozwiązał może z 10. Coraz słabsze stawało się wsparcie techniczne.

W końcu mieliśmy dość.

A nasze panie wciąż uzupełniały bazę w Menadżerze Serwisu.

Poprosiliśmy więc o spotkanie z Krzysztofem. Okazało się, że w międzyczasie w Serwisofcie powstała nowa wersja programu, skierowana do innych serwisów niż kopiarkowe. Pobraliśmy więc demo wersji multi, przetestowaliśmy ją na naszej bazie. Dostarczyliśmy listę potrzeb. I Krzysztof dostosował do nich program! Oczywiście, nie za darmo, ale w porównaniu z nakładami na poprzedni program, to nie były wielkie pieniądze. Program stał się bardziej dostosowany do naszej branży. I widać, że ten rozwój postępuje, bo regularnie dostajemy aktualizacje.
I pracuje nam się świetnie.

Program zautomatyzował nam wiele zadań.

Oszczędza pracę i czas. A co najważniejsze, daje poczucie bezpieczeństwa. Jest konkurencyjny cenowo i na pewno wart polecenia.

Czasem dzwonimy z jakąś potrzebą i żartujemy sobie, że ciekawe, czy się okaże, że jesteśmy pierwsi w Polsce z tym problemem. Ale od Krzysztofa dotąd tego nie usłyszeliśmy.
Nigdy nie zasłania się innymi programistami.
Dopóki autor żyje programem, żyje program. A ten autor jest zaangażowany bardzo. I dlatego program jest dobry. I nie znam lepszego programu odpowiadającego potrzebom obu branż, w których działam.

Bartosz Zborała

 

 

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce. Czytaj więcej...

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close